Czwartek 03/04/2014
Wyjazd spod hotelu w Hoi An zaplanowany był o 5 rano (przyjechał o 5:15). Razem z 14 innymi osobami jechaliśmy około 1 godziny (50km). W trakcie drogi dostaliśmy śniadanie: 2 kanapki bez masła z jajkami oraz z sałatą i szynka.
My Son to ruiny wspaniałego niegdyś świętego miasta z czasów dynastii Czam (IV-XII wiek). Na skutek upływu czasu oraz amerykańskich bombardowań niestety niewiele pozostało dziś z kilkudziesięciu hinduistycznych świątyń oraz budynków mieszkalnych.
Podobnie jak Angor w Kambodży, My Son na kilkaset lat został opanowany przez dżunglę i zapomniany przez ludzi. Odkryty został dopiero pod sam koniec XIX wieku i ogłoszony wielką atrakcją archeologiczną. Miejsce jest dość malowniczo położone, w dolinie, wśród porośniętych dżunglą wzgórz. Dla mnie jest niesamowite. Magiczne. Oglądać je przy wschodzie słońca było naprawdę warte wczesnej pobudki. Przepiękne duchowe doznanie: cisza, spokój i piękno otoczenia.
Plusem było, iż oprócz składu Naszego minibusika nie było żadnych innych turystów, więc jak ludzie się porozchodzili miało się wrażenie że nikogo dookoła nie ma, że jest się samemu. Niesamowite
.Same świątynie podzielone są na różne stanowiska: od tych najlepiej utrzymanych po te prawie całkowicie zniszczone przez bombardowania przez Amerykanów. Aż się w głowie nie mieści, jak można zniszczyć coś takiego, jak bezmyślni są ludzie…
Zwiedzanie trwało około 1.5godz, a powrót do minibusu był wąskimi ścieżkami poprzez dżunglę. Gdy wracaliśmy była dopiero 9:00 rano, a już było bardzo duszno i gorąco.
W połowie drogi powrotnej “przerzucili” Nas z busika na łódkę z motorkiem i płynęliśmy sobie pomalutku rzeką w stronę miasta.
Po drodze zatrzymaliśmy się w jednej z malutkich wioseczek, gdzie sprzedawane były ręcznie robione rzeczy z drewna/korzeni drzewa. Obok sklepiku była sala, gdzie można było zobaczyć jak się wszystko wyrabia. Najbardziej zachwyciły mnie uśmiechnięte twarze jakiś ludzików (wietnamskich mędrców ?) wyrzeźbione w korzeniu, którego cienkie odnogi służyły jako broda.
Nigdy w życiu nie widziałam czegoś takiego. Otaczały mnie one dookoła, a emanowała z nich taka pozytywna energia, że nie mogłam nie wyjść ze sklepu bez z jednego z nich, a właściwie to z dwoma, ponieważ doszłam do wniosku, że żeby jeden nie czuł się samotnie to kupię mu kolegę do towarzystwa. W związku z ograniczeniem wielkości bagażu wybrałam je średniej wielkości, ale gdyby nie bagaż na pewno kupiłabym dużo większe. Cenowo pamiętam, że nie były takie drogie …
Po porannej wycieczce po ruinach My Son, zostaliśmy wysadzeni z łódeczek gdzieś na wybrzeżu Hoi An .
Czytaj dalej o naszej podróży po Wietnamie tutaj: Wietnam – Hoi An (czytaj ciąg dalszy) lub Wietnam – Hue i nocleg w Ho Chi Minh (dawniej Sajgon)
Podstawowe informacje z naszym planem podróży po Wietnamie znajdziesz tutaj: Wietnam – Podstawowe Informacje i Nasz Plan Podróży