Piątek 04/04/2014
Poranek w Hoi An
Na 7:30 rano mieliśmy zarezerwowany minibusik do Hue ($10 od osoby), ale niestety musieliśmy przełożyć wyjazd na 13:30, bowiem Tomek znowu poczuł się bardzo źle. Miał wysoką gorączkę i biegunkę. Rano powiedział mi, że nie ma w ogóle siły, żeby wstać z łóżka. Na szczęście nie było problemów ze zmianą rezerwacji i nie musieliśmy nic dopłacać. Rano zjadłam śniadanie (do wyboru była znowu zupka albo bułka z dżemem lub jajkiem), a o 12:30 zamówiłam jeszcze pizzę na wynos do pokoju, żeby nie jechać o pustym żołądku. Z hotelu wyjechaliśmy równo o ustalonej porze.
Hue
Pierwotny plan był taki, żeby wyjechać z Hoi An rano o 7:30 busikiem, przyjechać do Hue około 11, zwiedzić Zakazane Miasto i popływać łódką po rzece tzw. “jedwabnym szlakiem”, a następnie około 19:00 pojechać taksówką lub autobusem na lotnisko na lot do Ho Chi Minh City (lot był o 21:40). Niestety z powodu choroby Tomka plany się zmieniły i w Hue byliśmy dopiero około 17:00. Minibusik zatrzymał się gdzieś przy głównej drodze na obrzeżach miasta. Nie mieliśmy pojęcia gdzie jesteśmy, bowiem nie było tutaj żadnego oznaczenia bądź przystanku autobusowego. “Na ratunek” przybył nam jeden z lokalnych ludzi – “łapacz” turystów – jak ich nazywam. Najpierw pokazał Nam gdzie jest apteka, bowiem potrzebowaliśmy większej ilości węgla dla Tomka. Oczywiście udał się tam z nami, żeby Nam pomoc w tłumaczeniu, a w miedzy czasie zaproponował żebyśmy zostawiliśmy walizki w “jego” hotelu i po zakupach pojechali z prywatnym kierowcom pooglądać okolice Zakazanego Miasta (bowiem było już za późno na zwiedzanie – bramy były zamknięte i nie można było wejść do środka). Następnie kierowca odwiózłby Nas na lotnisko. Ponieważ było już późno, a my za bardzo nie wiedzieliśmy gdzie jesteśmy i byliśmy trochę zmęczeni, więc się zgodziliśmy. Nie pamiętam ile zapłaciliśmy, w każdym razie zostawiliśmy u niego bagaże i czekaliśmy jakieś pół godziny na kierowcę, w miedzy czasie bawiąc się z rybka będąca w recepcji w akwarium. Jak się dawało palca nad akwarium tuż nad woda, rybka wyskakiwała i próbowała złapać cię za palec :-).
Okolice Zakazanego Miasta (jakieś 10-15 minut drogi od centrum) były naprawdę piękne i warte zobaczenia. Dookoła starych murów z bogato zdobionymi bramami, były przepiękne sadzawki (gdzie ludzie łowili ryby !) pomiędzy którymi chodziło się zadbanymi, czystymi ścieżkami. Strasznie żałuje ze nie mieliśmy okazji wejść do środka Zakazanego Miasta, żeby je zobaczyć w całej okazałości. Dodatkowo dowiedzieliśmy się od kierowcy (hurra: mówił w miarę dobrze po angielsku), że co parę lat jest organizowany w Hue jakiś bardzo duży festyn i ze właśnie wypadał on w tym roku, jakiś tydzień po naszym wyjeździe. Szkoda, ze wcześniej o tym nie wiedziałam, bo może bym inaczej ustawiła daty naszego wyjazdu do Wietnamu. I tutaj mała rada: jak ktoś chce przyjechać do Wietnamu do jakiś określonych miast, polecam najpierw posprawdzać czy w danych miastach nie ma żadnych festynów w tym czasie i postarać się wycelować akurat w ten okres. Podobno zjeżdża się wtedy mnóstwo lokalnych ludzi z całego Wietnamu, są duże parady, koncerty, jedzenie na ulicach. Chciałabym kiedyś to zobaczyć.… W każdym razie po godzinie spacerku wsiedliśmy spowrotem do samochodu (zaparkowanego tuż pod znakiem “zakaz parkowania” 🙂 ) i pojechaliśmy na lotnisko na lot do Ho Chi Minh City (21:40).
Nocleg w Ho Chi Minh City
W Ho Chi Minh City wylądowaliśmy o 23:00. Nie zarezerwowaliśmy żadnego hotelu na noc, bo byliśmy przekonani, że w tak wielkim mieście będzie mnóstwo hoteli dookoła lotniska. Gdy wyszliśmy z lotniska przed nami rozciągał się ogromny parking oraz przystanki autobusowe. Minęliśmy je, przeszliśmy “po wietnamsku” na druga stronę ulicy (czyli po prostu przebiegliśmy ją, bowiem nigdzie nie było przejścia dla pieszych) do stojącego naprzeciwko wieżowca, bowiem nie widzieliśmy nigdzie dookoła żadnych innych budynków. Podczas gdy staliśmy przed nim i zastanawialiśmy się czy wejść do niego (jakiś hotel był na dole) czy poszukać noclegu gdzieś indziej, podszedł do Nas “pomocny” człowiek mówiąc, iż pomoże Nam znaleźć hotel. Poszliśmy za nim na tyły wieżowca, za którym znajdowało się bardzo dużo malutkich hoteli. Nasz „wybawca” wchodził do wszystkich hoteli po kolei pytając się o nocleg. Wszędzie było pełno i dopiero za 4-5 razem, w jakiejś bocznej uliczce znalazł się wolny pokój. Na początek podali Nam jakaś naprawdę wygórowana cenę. Zaproponowaliśmy im o wiele mniejsza (360 000 VND), a oni się zgodzili. Podziękowaliśmy “uczynnemu” człowiekowi, a on do nas wyciągnął rękę i powiedział “dajcie napiwek”. No tak – w tym kraju nie ma nic za darmo. Daliśmy mu 15 000 VND i poszliśmy do pokoju.
Gdy tylko weszliśmy do niego od razu zrozumiałam, dlaczego był taki tani: twarde jak ziemia materace na lóżkach, brak klimatyzacji (wiatrak na ścianie), rury w łazience się nie stykały i podczas odkręcenia wody lała się ona wszędzie gdzie mogła, jak się odsłoniło firankę w oknie zobaczyło się … ścianę stojącego tuz obok budynku (można było go dotknąć), na podłodze widziałam jakieś mrówki czy cos takiego, plus dodatkowo całą noc jacyś idioci biegali po schodach góra-dół-góra-dol. I to w klapkach 🙂 Dobrze ze to była tylko jedna noc. Czasami te tanie noclegi w Wietnamie są w nieciekawych warunkach… To nie dla mnie J Nawet się tam nie umyłam, bo wszystko było dla mnie za obskurne. Wydaje mi się, że chyba lepiej zamówić sobie pokój online, ponieważ 1. Nie musisz niczego szukać na ulicy ani płacić “napiwku” pomagaczom 2. Można zamówić sobie pokój z klimatyzacja 3. Bierzesz Taxi i jesteś pod hotelem, a nie włóczysz się w nocy po ulicach za cholera wie kim.
Co do tego chodzenia po nocach po ulicach Wietnamu: nie wiem dlaczego, ale jakąś tak nie czuło się tam jakiegoś niebezpieczeństwa. Owszem – biedę było widać wszędzie, ale był jakiś taki spokój na ulicach. Każdy zajmował się sobą i owszem, może czasami ktoś z ciekawością spojrzał na Ciebie, ale po chwili wracał do swojego zajęcia/picia/jedzenia. Od czasu do czasu ulicami przechodził jakiś policjant, ale poza tym życie dookoła toczyło się normalnym, spokojnym torem. Zresztą w wiadomościach w telewizji nie słyszy się o jakichkolwiek porwaniach bądź zabójstwach w Wietnamie. Zastanawialiśmy się z Tomkiem czy to nie jest spowodowane tym, iż Wietnam ciągle jest komunistycznym państwem i że ludzie może boją się robić takie rzeczy, bo są nie wiadomo jakie grożą im za to kary (tu już Nam puściły wodze fantazji: tortury/śmierć 🙂 ).
Następnego dnia z rana (9:55) mieliśmy lecieć do Con Dao.
Czytaj dalej o naszej podróży po Wietnamie tutaj: Wietnam – Con Dao
Podstawowe informacje z naszym planem podróży po Wietnamie znajdziesz tutaj: Wietnam – Podstawowe Informacje i Nasz Plan Podróży