Dzień 1 – Wtorek 04/10/2016
Mahambo
Około 7:30 rano wyruszyliśmy z Foulpointe do malutkiej portowej mieścinki Mahambo, gdzie około 10:00 mieliśmy mieć łódkę na wyspę Sainte Marie. Na biletach było napisane, że zakupione one zostały w firmie Sainte-Marie Tours – Bateau „Gasikara Be” (tel: +261 53 987 49, e-mail: sms.tours.net@gmail.com) i kosztowały 140 000 MGA od osoby.
Do Mahambo przyjechaliśmy około godziny przed planowanym wypłynięciem i po załatwieniu wszystkich oficjalnych formalności z policją (!) i jakimiś innymi urzędnikami poszliśmy na śniadanie do jednej z kilku tutejszych lokalnych malutkich “restauracyjek” , które były po prostu częścią rozbudowanych prywatnych domków. Zapłaciliśmy grosze, a jedzenie jak zawsze w lokalnych knajpkach nas zachwyciło. Zjedliśmy przepyszną zupę na kurczaku, która smakowałam prawie jak polski rosół, ale z lokalnymi przyprawami.
Aby dostać się do toalety trzeba było przejść przez 2 pomieszczenia: jedno, które służyło za “restauracje” oraz drugie, które okazało się częścią mieszkalną domu i służyło jako kuchnia oraz główny pokój w którym siedziała reszta rodziny, w tym wesoło bawiące się dzieci. Pomieszczenie to … nie posiadało ścian bocznych…. Sama toaleta okazała się po prostu drewniana budką na podwórku, w której stało wiaderko z woda zamiast spłuczki.
Po posiłku usiedliśmy na jednym z pobliskich krawężników i czekaliśmy jeszcze około godzinkę na lekko opóźniony prom obserwując toczące się pomału życie na ulicach.
Dwie rzeczy rzuciły mi się w oczy: pierwsza to była przechadzająca się po mieście kobieta zakuta w … drewniane dyby. Szok! W 21wieku.
Nasz kierowca powiedział Nam, że owa kobieta na pewno jest szalona i niebezpieczna oraz że musiała kogoś zranić skoro chodzi tak zakuta.
Druga rzecz, przez która o mało się nie popłakałam, było w jaki sposób lokalni ludzie traktowali kury i koguty na sprzedaż. Parę z nich było na sznurku (!) a reszta leżała na ulicy powiązana za nogi i za każdym jak ktoś podchodził je obejrzeć – biedne zwierzaki były chwytane za związane nogi, podnoszone do góry nogami, machane na prawo i lewo, a następnie jak się nie podobały rzucane powrotem na ziemie. Biedaki !!!
Kierowca widząc szoki niedowierzanie w moich oczach zaczął sobie robić ze mnie żarty i zawołał jednego ze sprzedawców, który po podejściu do mnie machał mi przed oczami związanymi zwierzakami. Jak mógł … Madagaskarski humor…
Lódka na Sainte Marie
Po niecałej godzince opóźnienia wsiedliśmy na niewielką łódkę na Saine Marie. Była ona średniej wielkości z ławkami po obu stronach, gdzie ściśnięto ile się dało ludzi. Walizki od wszystkich zostały rzucone gdzieś na przód łódki. Do tego doładowano jakieś paczki, worki z jedzeniem i wypłynęliśmy w drogę. Na “do widzenia” pomachał nam nasz kierowca razem z …. facetem od kurczaków który machał nam nimi z entuzjazmem. Baaaardzo zabawne 🙂
Sama podróż trwała około godziny i nie było tak źle z wyjątkiem, że trochę nieświeżo pachniało od lokalnych ludzi… Poza tym jak ktoś siedział z brzegu łódki, przy “oknach” – mógł został ochlapany przez wodę. Z jednej ze stron tak chlapało, że musieli ją zasłonić folią, ale w niektórych miejscach była ona porwana/nieszczelna i trochę chlapało na ludzi. Dlatego jak się wsiada na taką łódkę polecam usiąść po przeciwnej, odsłoniętej stronie lodki. Skoro tej części nie zasłonili – oznacza to ze raczej nie powinno tutaj chlapać.
Hotel i okolice
Po 1,5 godz zostaliśmy wysadzeni na wyspie Sainte Marie. Czekaliśmy na wybrzeżu z pół godzinki zanim podszedł do Nas jakiś człowiek z naszego hotelu i nas „zgarnął”. Zarzucił sobie jedna z naszych walizek na plecy i udaliśmy się w stronę samochodu.
Jadąc do hotelu rozglądaliśmy się z ciekawością dookoła. Także i tutaj otaczający nas świat był zupełnie inny niż na „stałym lądzie”.
Zameldowani byliśmy w hotelu Masoandro Lodge w „chatce” Bungalow Nature ( https://www.hotelssaintemarie.com/en/masoandro-lodge/ ). Muszę przyznać, że hotel i widoki z naszego bungalowa były przepiękne.
Resztę popołudnia oraz wieczór spędziliśmy na plaży oraz na hotelowym basenie. Ponieważ byliśmy tuż po sezonie w hotelu nie było żadnego innego gościa. Wszystko było tylko dla nas.
Czuliśmy się jak jacyś milionerzy posiadający domek, plażę oraz prywatny basem tylko dla siebie.
Po obejrzeniu zachodu słońca poszliśmy zjeść kolacje w hotelowej restauracji. Jedzenie było naprawdę przepyszne. Przykładowe ceny: napoje (woda, Coca Cola, Fanta) około 4 000 MGA, drinki (Mojito, Pina Colada,…) 10 000-12 000 MGA, piwo 6 000 MGA, pizza 18 000 MGA, Carpaccio 13 000-15 000 MGA, stek 15 000 MGA, filet z zebu 19 000 MGA, hamburger 13 000 MGA, ryba 18 000 MGA, naleśniki 6 000 MGA, tarta z owocami morza 11 000 MGA, owoce 7 000-8 000 MGA, sałatka 13 000 MGA.
Dzień 2 – Środa 05/10/2016
Pierwszego dnia postanowiliśmy zwiedzić malutką wysepkę położoną koło Sainte Marie nazywaną “Iles aux nattes”. Za wycieczkę zorganizowaną przez nasz hotel zapłaciliśmy 70 Euro od osoby.
Na wysepkę dostawało płynęło się drewnianymi łódkami.
“Iles aux nattes” była urocza. Najpierw w lokalnym barze napiliśmy się nalewek (kupując od razu 3 butelki różnego swojskiego rumu). Następnie udaliśmy się zwiedzać wyspę. Jakby ktoś chciał się tutaj zatrzymać na nocleg to rezerwacje można zrobić tutaj: https://ileauxnattes.net/la-maison-blanche.shtml . Ogólne informacje o wyspie i jej atrakcjach znajdują się tutaj: https://ileauxnattes.net/ .
Po 2 godzinkach spacerku wróciliśmy na plażę, żeby trochę popływać sobie w okolicznych wodach.
Do hotelu wróciliśmy wieczorem. U kierowcy, który nas woził zamówiliśmy 2 butelki lokalnego rumu oraz laski wanilii. O ile z rumem nie było problemów to z wanilią tak. Okazało się, że jesteśmy już po sezonie. Na szczęście udało im się skądś ją dostać. Zapłaciliśmy trochę więcej niż się spodziewałam, ale warto było. W przeciwieństwie do taniego rumu, który był ohydny.
Dzień 3 – Czwartek 06/10/2016
W ostatni dzień w tym małym raju postanowiliśmy nic nie robić. Była piękna pogoda, trochę wiało więc cały dzień spędziliśmy na plaży i na basenie pijąc drinki i no chwilkę wchodząc do wody. Pełny relaks.
Następnego dnia z rana mieliśmy wrócić promem na „stały ląd”, aby udać się do Antananarivo na nasz ostatni nocleg na Madagaskarze.
Czytaj dalej o naszej podróży po Madagaskarze tutaj: Madagaskar – Antananarivo
Podstawowe informacje z naszym planem podróży po Wietnamie znajdziesz tutaj: Madagaskar – Podstawowe Informacje I Nasz Plan Podróży