Dzień 1 – Sobota 02/01/2016
Droga do Maria La Gorda
Około 10 rano spakowani udaliśmy się do domu Jorge i Isabel skąd mieliśmy pojechać z Hawany taksówką do Maria la Gorda słynącego z najpiękniejszych miejsc do nurkowania na całej Kubie. Zdążyliśmy jeszcze zarezerwować u nich 2 noclegi (dzień przed naszym planowanym później wylotem do Cayo Largo i dzień przed powrotem do domu), wsiedliśmy do samochodu i udaliśmy się w drogę. Za transport Hawana-Maria La Gorda-Hawana zapłaciliśmy 300 CUC.
Kierowca był przesympatyczny. Prawie nic nie mówił po angielsku, tylko po hiszpańsku, ale i tak jakąś szło się z nim dogadać. Na początku jechaliśmy autostradą, która była prawie pusta. Dużo ludzi siedziało na drodze pod mostami czekając albo na autobus, albo próbując złapać stopa. Kierowca powiedział Nam, że potrafili tak siedzieć nawet i parę godzin, byle by tylko coś złapać i dotrzeć do swojego celu (dom/praca/miasto).
Po zjechaniu z autostrady jechaliśmy lokalnymi drogami, mijając malutkie wioski, pola z rolnikami i większe miasta, w których czas jakby zatrzymał się w miejscu. Prawie wszędzie widzieliśmy ludzi siedzących na dworze gdzie tylko się dało (drogi, murki, trawa), rozmawiających ze sobą, robiących wszystko bez pośpiechu.
Na bocznych drogach mijaliśmy bardzo stare samochody, wozy, motocykle.
Z takich ciekawostek: na Kubie można zobaczyć bardzo dużo małych fiatów, które Kubańczycy nazywają… „Polakito”
Nasz pierwotny plan zakładał zatrzymać się w miejscowości Sandino w jednej z casa particular znalezionego przez Jorge i Isabel. Na plażę mieliśmy dojeżdżać taksówką (albo autobusem jakby się dało). Na miejscu okazało się, że 1. Sandino to straszne zadupie bez niczego dookoła 2. Cala casa particular wyglądała jak moja altanka na działce z malutkimi okienkami 3. Wcale nie było tak tanio: właścicielka (która wyglądała na strasznie niezadowoloną naszym przyjazdem) chciała 30 CUC za nocleg (plus 5CUC za śniadanie od osoby) czyli drożej niż za nocleg w Hawanie. Po chwili zeszła do 25CUC (ciągle plus 5 CUC za śniadanie). Do tego jeszcze miał dojść codzienny dojazd na plażę i z powrotem za 30 CUC dziennie. Łącznie wyszłoby Nas to około 65 CUC dziennie. Po długiej wymianie zdań z Tomkiem zdecydowaliśmy się zaryzykować i bez rezerwacji pojechać bezpośrednio do Maria La Gorda do jedynego tam hotelu (http://www.hotelmarialagorda-cuba.com/). W ostateczności jakby nie udało Nam się dostać tam pokoju wrócilibyśmy do Sandino.
Do hotelu dojechaliśmy około 15-16. Na szczęście po bardzo długim oczekiwaniu w kolejce (było dosyć sporo ludzi przed nami) w trakcie którego zostaliśmy strasznie pogryzieniu przez komary, okazało się, że znajdzie się dla Nas pokój i to nawet z widokiem na morze (droższa wersja). Zapłaciliśmy 85CUC za noc plus 12CUC od osoby za śniadanie i kolacje. Warto było. Widoki piękne, a jedzenie (bufet) bardzo dobry. Z kierowcą umówiliśmy się po nasz „odbiór” za 2 dni, a w recepcji zakupiliśmy na następny dzień poranne nurkowanie dla początkujących za 30 CUC.
Maria La Gorda
Sam hotel nie posiada nie wiadomo jakich luksusów. Zwykły pokój z łóżkiem, telefonem, telewizorem i łazienką. Ja bym mu dała z 2-3 gwiazdki. Ale warto było się tutaj zatrzymać i zapłacić za sam widok na morze, przepiękną plażę (tuż pod Twoim balkonem) i za ciszę i spokój panujący dookoła. Maria La Gorda to głównie ośrodek dla nurków, więc prawie wszyscy całe dnie spędzali na morzu.
Pierwsze, co zrobiliśmy jak się rozpakowaliśmy to od razu pobiegliśmy na plażę przed naszym domkiem, aby szybko wskoczyć do wody. Woda była cieplutka, a widoki pod nią wspaniałe. Idealne miejsce do snorkeling-u: tuż przy molo pływały sobie kolorowe rybki, a dosłownie parę metrów od brzegu można było widzieć w wodzie sporo innych egzotycznych rybek i koralowców. Raj.
Wieczorkiem poszliśmy na kolacje i padliśmy spać zmęczeni. Wypiliśmy tylko po piwie, bowiem podobno przed nurkowaniem nie można pić za dużo alkoholu, a że to miał być nasz pierwszy raz nie chcieliśmy ryzykować.
Dzień 2 – Niedziela 03/01/2016
Nurkowanie
Na plaży w ośrodku nurkowania byliśmy o 9:00 po śniadaniu. Okazało się, że jesteśmy jedynymi „świeżakami” pośród zgromadzonych tam ludzi i razem z instruktorem będziemy nurkować niedaleko brzegu. Tylko ja, Tomek i nasz instruktor. Pozostali wypłynęli gdzieś indziej łódką na głębsze wody 🙂 No i dobrze – bynajmniej mieliśmy prywatne lekcje. Ponieważ mam chorobę lokomocyjna i trochę mi niedobrze na łódce, pół godziny przed nurkowaniem wzięłam Aviomarin. Pomysł ten został mi podsunięty przez jednego z nurków, jakich poznaliśmy 2 lata temu w Wietnamie w Con Dao. Płynęliśmy razem na jednej łódce i było mi strasznie niedobrze, gdy łódka kołysała się na prawo i na lewo na falach. Jeden z nurków dał mi wtedy tabletkę na chorobę lokomocyjna mówiąc, że on ma to samo i zawsze bierze te tabletki na uspokojenie żołądka. Pomogło. Tak jak i teraz.
Tuż przed nurkowaniem dostaliśmy stroje do nurkowania, maski i pletwy. Następnie nasz instruktor zaprowadził Nas do zacumowanej tuż na końcu długiego pomostu łodzi. Tam posadził Nas na ławeczce pytając się, czy znamy hiszpański. My, że nie, na co on odpowiedział, że nie mamy się czym martwic, bo on trochę zna angielski. Następnie mieliśmy najszybszy kurs nurkowania, jaki kiedykolwiek miałam na cokolwiek. Pokazane zostały Nam 4 podstawowe znaki do posługiwania się pod wodą (wszystko OK, płyniemy w górę, schodzimy w dół, coś nie tak). Następnie nasz instruktor wskazał na gwizdek na swoim stroju tłumacząc, że jak zagwiżdże pod wodą mamy od razu zwrócić na niego uwagę lub podpłynąć jak jesteśmy za daleko.
Po potwierdzeniu przez Nas, że zrozumieliśmy, powtórzeniu sygnałów, które mamy używać pod wodą, pokazaniu co zrobić jak woda dostanie się pod maskę, dostaliśmy butle na plecy z instrukcją gdzie mamy sprawdzać tlen i gdzie jest zapasowa rurka do oddychania pod wodą. Następnie zostaliśmy zaprowadzeni na brzeg łódki. Nasz instruktor pokazał Nam gdzie pompuje się kamizelkę, żeby utrzymać się na wodzie i gdzie się spuszcza powietrze aby się zanurzyć. Zaznaczył jednak, że w żadnym wypadku mamy tego nie tykać (a w szczególności pod wodą) – on to będzie robił za Nas. I tyle. 5 minut rozmowy. Po napompowaniu Nam wszystkim kamizelek nasz instruktor wskoczył do wody i …. kazał skakać do niego. A ja myślałam ze będziemy schodzić po drabince J Łódka wysoka, woda głęboka, a on mi każe skakać 🙂 Po minucie walki ze strachem i myślą „Kurczę jak już zapłaciłam to się nie wycofam” – skoczyłam. Nie było tak źle – tylko trzeba było przezwyciężyć ten pierwszy strach przed skokiem z ciężką butla do wody. Następnie skoczył Tomek. Założyliśmy maski, spuściliśmy powietrze z kamizelek i …. poszliśmy parę metrów pod wodę.
Parę minut przyzwyczajaliśmy się do oddychania pod woda, a następnie popłynęliśmy w głąb morza. Tomek po chwili załapał równowagę, ja natomiast cały czas trochę się chwiałam J Nigdy wcześniej nie nurkowałam, a z maską pływałam tylko parę razy i to bardzo krótko. Na dodatek przeciekającą, więc z przyzwyczajenia na początku nurkowania prawie cały czas dociskałam maskę ręką do twarzy obawiając się przecieku i myśląc, że maska jest lekko luźna. Robiłam to na zmianę z dociskaniem rurki do oddychania. Drugą dłonią trzymałam mocno rękę instruktora. Dopiero po jakimś czasie go puściłam.
Zeszliśmy do 8 metrów pod wodę. Woda była krystaliczna, a widoki przecudne !!!! Różnokolorowe korale, mnóstwo rybek rożnego rodzaju. Inny, przepiękny kolorowy świat.
Po 40 minutach (na tyle starcza tlenu) zaczęliśmy wracać w stronę łódki. Było Nam szkoda, że wszystko trwało tak krótko. Na łódce zostaliśmy zapytani czy Nam się podobało i czy chcemy jeszcze raz nurkować dzisiaj po południu. Jasne, że chcieliśmy. Kolejny kurs kosztował 30 CUC plus jakieś 15-20CUC za sprzęt (łącznie jakieś 50-60 CUC od osoby), jednak nasz instruktor powiedział Nam żebyśmy wykupili w recepcji tylko wycieczkę łódką o 15:00 za 5CUC. Na łódce mieliśmy im dać 30 CUC i za to mogliśmy z nimi ponurkować jeszcze raz zaoszczędzając prawie połowę pieniędzy. Sprzęt i ubranie miało być przez nich zapewnione. Oczywiście, że się zgodziliśmy 🙂
Odpoczęliśmy trochę na plaży, pojedliśmy i o 15:00 stawiliśmy się z powrotem na łódce. Tym razem wypłynęliśmy gdzieś dalej na morze i z tym samym instruktorem (i też tylko w trójkę, bo reszta ponownie płynęła na głębszą wodę) nurkowaliśmy w innym miejscu. Tym razem na głębokości około 12 metrów. O widokach pod wodą chyba nic nie muszę pisać: tak samo zachwycające w piersiach jak poprzednie. Może trochę mniej kolorowo (docierało mniej światła), ale za to koralowce były tutaj o wiele większe. Przepięknie.
Podczas wynurzania potrzebowaliśmy zatrzymać się w połowie drogi na dekompresje. Ja płynęłam tak szybko do góry, że mój instruktor musiał mnie szybko złapać i przyciągnąć do liny 🙂
Po wyjściu z wody umówiliśmy się wstępnie na następny dzień na popołudnie, na ponowne nurkowanie. Następnie poszliśmy poleżeć na plaży, napiliśmy się po drinku, przeszliśmy wzdłuż plaży i zamierzaliśmy iść na kolacje.
Tuż przed wyjściem czekał Nas telefon niespodzianka – dzwonił Jorge. Jak on Nas znalazł na tym końcu świata nie mam pojęcia 🙂 Teoretycznie mieliśmy nocować w Sandino, a plany zmieniliśmy w ostatniej minucie. Może rozmawiał z kierowcą? Na Kubie nigdzie przed nikim się nie ukryjesz 😉 Jorge chciał Nas poinformować, że niestety nasze plany podroży musiały ulec zmianie. W drodze powrotnej chcieliśmy z rana udać się na wyspę Cayo Lewisa – podobno drugie z ciekawych miejsc do nurkowania, wrócić z niej wieczorem, przespać u Jorge, a następnie pojechać na drugi dzień z rana do Trinidad. Niestety promy na Cayo Lewisa były z rana za wcześnie i nie było szans, żeby na nie zdążyć. Musieliśmy więc zrezygnować z Cayo Lewisa, pojechać bezpośrednio do Hawany, a z tamtąd mieliśmy przesiąść się do innego auta, które miałoby Nas zawieść do Trinidadu.
Po rozmowie z Jorge udaliśmy się na kolację do restauracji. Do jedzenia przygrywało Nam jakiś 2 lokalnych ludzi. Grali naprawdę bardzo fajnie. Wyglądali na dosyć ubogich ludzi, więc jak tylko mieli przerwę Tomek łamanym hiszpańskim wyciągnął jednego z nich na zewnątrz restauracji, zabrał pod nasz hotel i daliśmy mu 2 paczki (po jednej dla każdego), które robiliśmy do rozdania ludziom.
Wieczorkiem tuż przed snem bolały mnie trochę uszy, ale było to bardziej irytujące uczucie niż bolesne. Podejrzewam, że spowodowane to było nurkowaniem. Pierwszy raz nurkowałam i to dwa razy dziennie, plus za drugim razem na dosyć duża głębokość.
Dzień 3 – Poniedziałek 04/01/2016
Maria La Gorda CD
Rano przywitał Nas piękny poranek. Ponieważ nurkowanie miało być dopiero około 15, postanowiliśmy przejść się trochę wybrzeżem podziwiając okolice.
Następnie udaliśmy się na plażę żeby trochę popływać w wodzie. Nagle niebo zaczęło się coraz bardziej chmurzyc i zaczęło coraz bardziej wiać.
Około 14 było widać, że napewno niedługo zacznie padać i że raczej z nurkowania nic nie będzie.
O 16 przyszła wichura i porządne opady. Siedzieliśmy więc na tarasie przed naszym pokojem, piliśmy rum kupiony w Hawanie, Tomek palił cygaro i razem z naszymi sąsiadami oglądaliśmy sztorm na morzu.
Wieczorkiem wszystko ucichło. Na obiado-kolację udaliśmy się do pobliskiej restauracji. Jedynej zresztą w okolicy naszego hotelu. Jedzenie okazało się o wiele gorsze niż w bufecie.
Następnego dnia mieliśmy wracać do Hawany, aby stamtąd udać się do Trinidadu.
Czytaj dalej o naszej podróży po Kubie tutaj: Kuba – Trinidad
Podstawowe informacje z naszym planem podróży po Wietnamie znajdziesz tutaj: Kuba – Podstawowe Informacje i Nasz Plan Podróży